środa, 3 września 2014

Aichi E16A Zuiun (Paul) 1:50

Tak, wiem co pomyślicie: zaczęty kolejny projekt, a co z tamtymi? Sorry, no nie mam nastroju na ich skończenie. Wiem, że powinienem je dokończyć, szczególnie "Szczecin" bo niewiele mi zostało, ale nie mam natchnienia. Może to "zmęczenie tematem" czyli projektowaniem statków czy po prostu najzwyczajniej w świecie chęć odmiany, ale ostatnio bardzo, ale to bardzo korciło mnie zrobienie modelu samolotu. Tym bardziej, że niemal od dwóch lat nie robiłem żadnego latadełka. Chyba będę musiał zrezygnować z ambitnego planu "piętnastu modeli statków po piętnastu modelach samolotów" i robić "przeplatankę" czyli raz statek, raz samolot, a może i jakiś pojazd. Kto wie, może okaże się to dobrym pomysłem i uatrakcyjni moją ofertę? Może też mieć wpływ na tempo projektowania bo gdy skończę statek i będę zmęczony , to w ramach odpoczynku wezmę się za projekt samolotu, który robi się szybciej. Czas pokaże czy to jest słuszna droga.
Wracając do tematu. Zastanawiałem się co wziąć "na warsztat". W zasadzie najbardziej lubię maszyny japońskie i brytyjskie do 1945r. Szukałem, wybrzydzałem i grymasiłem jak rozkapryszone dziecko i w końcu zdecydowałem się jednak na "Japończyka" o w miarę prostej konstrukcji (tak na początek co by przypomnieć sobie jak projektuje się samoloty) i zgrabnej sylwetce. W sumie ciężko znaleźć japoński samolot z II wojny, który nie miałby zgrabnej sylwetki. Dla mnie japońscy konstruktorzy z tamtego okresu są mistrzami "dizajnu" i nawet dzisiaj projektują eleganckie maszyny mimo, że przemysł lotniczy Japonii to ledwie cień tego z lat wojny. Wybór padł na wodnosamolot Aichi E16A Zuiun  w kodzie aliantów nazwanego Paul, zaś po polsku nazwa Zuiun (瑞雲) znaczy Pomyślna chmura. Powiem szczerze. Mój niekłamany podziw budzi fakt jak Japończykom udaje się połączyć nazywanie w tak poetycki sposób maszyn bojowych. Szczególnie widać to w nazwach ich okrętów.
W chwili obecnej projekt wygląda tak:

Skala "tradycyjna" dla moich modeli samolotów czyli 1:50. No i oczywiście projektantowi nie może być zbyt lekko. Samolot ładny, zgrabny, ale niestety zbudowany w ilości tylko 256 egzemplarzy co jak na japońskie standardy czyni go konstrukcją niszową (ja to mam "szczęście" do niszowych tematów, naprawdę). Do dzisiejszych czasów nie ostał się ani jeden cały egzemplarz. Jedynie ostał się po nich pływak w Tachiarai Peace Museum 大刀洗平和記念館:
Ekstra, nie? Co ciekawe, Amerykanie zdobyli przynajmniej jeden samolot tego typu:



ale nie ma go w żadnym muzeum. Więc, albo gdzieś kurzy się zamknięty w jakimś zapomnianym hangarze (jak swego czasu jedyny ocalały Boulton Paul Defiant), albo poszedł na złom i tyle go widzieli.
Tak więc pozostało "przekopywanie" się przez dziesiątki stron anglo i japońskojęzycznych w poszukiwaniu materiałów.
Jakie były efekty tych poszukiwań opiszę następnym razem.

Do zobaczenia w następnym wpisie.
PGiN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz