środa, 4 czerwca 2014

"Andes" - poślizg kontrolowany czyli diabeł tkwi w szczegółach.

Tydzień temu myślałem, że model będzie gotowy, ale prawdę mówi przysłowie z tematu tego wpisu. Zaczęła się "zabawa" z drobiazgami: windy, maszty, polery, anteny, szalupy itp itd.
Niemniej bez obaw, prace zbliżają się do końca. Zostało do zrobienia jeszcze kilka elementow, z których nawiększym jest kratownica za nadbudówką.
Co do ilości arkuszy to sprawa na dzień dzisiejszy ma się tak:
Instrukcja - 4
Części - 10
Części opcjonalne - 4
W sumie jakby nie patrzeć 18 arkuszy. Jak na model w "czterysetce" to chyba nieźle. Części opcjonalne to elementy poszycia (dna), gdyż w każdym moim modelu statku można wybrać od razu wersję czy będzie do linii wodnej czy z pełnym kadłubem. Nie dotyczy to tylko pierwszego mojego modelu statku s.s. "Ivernia", gdyż z braku planów robiłem ją tylko do linii wodnej (inna sprawa, że wzorowałem się na modelach z JSC). Dopiero za namową Kolegi Henryka, spróbowałem zrobić "Lucanię" z dnem w 1:400, żeby zobaczyć jak to się będzie prezentować. A gdy już zobaczyłem... no to teraz nie ma innej opcji jak model z dnem (oczywiście dla modelarza jako opcjonalny). Chyba że byłby jakiś statek, który bardzo by mi sie podobał, a nie miałbym rysunków jego całej sylwetki to... no w drodze wyjątku i z wyraźnym zaznaczeniem, że nie miałem innych planów. Mam kilka takich w swoich zbiorach, ale czekają na lepsze plany, które może znajdę w necie najczęściej prze przypadek, szukając czegoś zupełnie innego.
Wracając do "Andesa". Sądzę, że za kilka dni już naprawdę będzie gotowy.
Bo cóż znaczy tych kilka dni wobec długości czekania na wizytę u lekarza...

Do zobaczenia w następnym wpisie.
PGiN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz